2018/05/22_Tragedia_w_Karsku
W ostatnim czasie doszło do pojawienia się nieprawdziwych oraz krzywdzących opinii wobec sołtysa Karska. W związku z rodziną tragedii, która miała miejsce w Karsku - umarł 26. letni mieszkaniec tej miejscowości, jedna z lokalnych gazet oraz portal społecznościowy (fałszywe konto Urzędu Miejskiego – o tej sprawie pisaliśmy już wcześniej) opublikowali kłamliwe informacje.

W Dzienniku Nowogardzkim redaktor Marcin Simiński napisał, że „nieoficjalnie tylko wiadomo, że mężczyzna kilka godzin przed śmiercią pracował fizycznie u jednego z miejscowych rolników. Tam też, po skończonej pracy miał być częstowany alkoholem - twierdzą mieszkańcy wsi. Wrócił do domu i położył się spać. Po jakimś czasie rodzina znalazła go leżącego na podłodze, niedającego oznak życia”, zaś na portalu fałszywego UM pojawiła się zajawka następującej treści: „ŚMIERTELNE ZATRUCIE W KARSKU !!! W weekend majowy w miejscowości Karsk zmarł młody mężczyzna który zatruł się prawdopodobnie skażonym alkoholem. W sprawę zamieszany jest sołtys wsi Jerzy K. !? Jest to nie pierwszy tego typu przypadek w Karsku.”

Sołtys sprawę tych pomówień zgłosił na policję oraz do prokuratury.

Te informacje medialne wywołały jednak wśród najbliższych oraz przyjaciół zmarłego 26. latka wielkie oburzenie, którzy napisali do nas w tej sprawie maila o następującej treści: Treści zawarte w Dzienniku oraz na stronie, która podszywa się pod Urząd Miejski w Nowogardzie są nieprawdziwe i bardzo krzywdzące.

Prawda jest taka, że Krzysiek (tu: zmarły 26. latek) pracował przy obróbce skór zwierząt futerkowych w Nortpolu na umowę. Z okazji majówki mieliśmy dni wolne od pracy. 2 maja o godz. 06.00 pojechaliśmy pomóc Jurkowi, naszemu sołtysowi i jego synowi Grześkowi, zwieść drzewo z lasu. Krzysiek bardzo lubił pomagać innym.

Była okazja trochę zarobić, a przy okazji odwdzięczyć się człowiekowi, który zawsze bezinteresownie nam pomagał. Krzysiek już od dawna narzekał, że go kłuje w klatce piersiowej, aż mu czasami tchu brakowało. Ale nie chciał iść do lekarza. Załadowaliśmy 5 przyczep drzewa i je zwieźliśmy. Po tym zostaliśmy zaproszeni na obiad po pracy.

Krzysiek długo z nami nie siedział, bo musiał wrócić do domu. Miał areszt domowy, nosił na nodze bransoletkę i o godzinie 17.40 musiał być już w domu. O godzinie 17.20 teść Grześka – syna sołtysa zawiózł Krzyśka do domu. Wziął on pieniądze od Grześka oraz dwa piwa i wrócił do domu. Był trzeźwy. Skąd więc te bzdury, które pojawiły się w gazecie, że pił alkohol u rolnika, to nie mamy pojęcia? Bzdury jakieś.

On przyszedł do domu i usiadł tu na kamieniu. Dwa razy był też w sklepie. Więc nie jest to prawdą, że zmarł zaraz po powrocie do domu. W pewnym momencie spadł z kamienia. Został zaprowadzony do domu i tam posadzony na krześle. Tata pracował w ogródku, ale co kilka minut on, albo brat Grzegorz wchodzili do domu. W pewnym momencie, tata spostrzegł. że syn leży na podłodze, a jego plecy się nie poruszają. Stwierdził, że nie oddycha. Przystąpił więc do reanimacji, syn Grzegorz zaś wezwał pogotowie. Przybyły lekarz stwierdził zgon.

Dziś zrobiono z nas alkoholików, a z sołtysa kozła ofiarnego. Sołtys w ogóle nie ma z tym nic wspólnego. Gdybyśmy mieli pieniądze, to proszę nam uwierzyć, że poszlibyśmy do sądu przeciwko Dziennikowi i tej fałszywej stronie, aby bronić naszego zmarłego brata, naszą rodzinę i sąsiada.

Jan Ziętek, Grzegorz Ziętek, Piotr Ziętek

Mariusz Oraczyński i Jacek Oraczyński

Pozostawiamy tą sprawę bez komentarza. Mamy nadzieję, że prokuratura i policja staną na wysokości zadania. (ps)